Drawa - Noteć

30.04 – 03.05.2004 r.

Udział wzięli:

1.      Uli + Torsten

2.      Cypis + Shuya

Zdjęcia

 

Przepłynęliśmy w sumie 76 km, 26 Drawą od Starego Osieczna aż do ujścia rzeki za Krzyżem, a dalej Notecią 50 km do Santoka.

 

30.05 - piątek

Nasz spływ w tym terminie i w takim gronie był logiczną konsekwencją spływu Obrą w czerwcu 2003, gdy w czasie spływu udaliśmy się na referendum unijne.   Rozpoczęliśmy spływ w Starym Osiecznie, gdyż w DPR do połowy czerwca obowiązuje zakaz pływania kajakami.

Ja spotkałem się z Uli i Torstenem w Santoku, gdzie zamierzaliśmy zakończyć spływ,  tam zostawiłem samochód i przepakowałem się do samochodu Uli i Torstena . Do Starego Osieczna dojechaliśmy już po zmroku, lecz przy jasno świecącym księżycu w pełni znaleźliśmy miejsce na polance przy moście. Jadąc ze strony Gorzowa polanka znajduje się po lewej stronie przed mostem nad Drawą.  W nocy odpaliliśmy szampana, którego przywiozły stare unijne członki. Pogadaliśmy przy ognisku, wspominając klubowiczów, pośmialiśmy się i o 4 nad ranem lulu.

 

01.05 - sobota [27 km]

Jak przystało na 1 maja temperatura rano nas mile zaskoczyła- było naprawdę ciepło. Zjedliśmy śniadanko, złożyliśmy kajaki  i zabezpieczyliśmy  samochody w Osiecznie (niestety parking płatny) i po 12 ruszyliśmy. Drawa wiosną jest piękna. Rzeka niesie dużo wody, dobrze się płynie, a wokół świeża zieleń. Żadnych innych kajaków, tylko my i puszcza. Przed leśniczówką Dębina jest miejsce oznaczone czerwoną wstążką na drzewie. Za zakrętem jest duża zwałka na zakolu rzeki. Nie radzimy wpływać na to zakole bez uprzedniego zwiadu, może zakończyć się źle!!! Nam na składakach udało się przepłynąć, choć na jakimś sterczącym kikucie urwałem element steru. Dalej już płynie się właściwie bez większych przeszkód. Na biwaku w Przeborowie zatrzymaliśmy się na kawkę. Biwak zmienił się od 1999 r., gdy kończyliśmy na nim naszą przygodę z Drawą. Powstały zadaszone stoliki. Ruszyliśmy w dalszą drogę z nadzieją, że znajdziemy fajne miejsce jeszcze na Drawie przed ujściem do Noteci, lecz wszystkie fajne miejsca  były zajęte przez 1-majowych turystów. Wydaje mi się też, że za dużo ciekawych miejsc do rozbicia po prostu nie ma. Drawa do ujścia płynie dość żwawo ale bez przeszkód w wodzie. Pod oboma mostami kolejowymi można spokojnie przepłynąć, jest wystarczająco wody ponad kamieniami, co piętrzą wodę i sprawiają wrażenie niezbyt bezpiecznych.Za drugim mostem kolejowym i drogowym rzeka wije się i sprawia wrażenie, że już już tuż tuż i... wpada do Noteci. Nie znaleźliśmy nic ciekawego na Drawie i zaczęliśmy szukać na Noteci, bo robiło się późno (19.00). Noteć jest zdecydowanie szersza od Drawy i płynie znacznie szybciej. Niestety czystość wody jest zdecydowanie gorsza. Na szczęście brzegi po obu stronach są suche i ok. 2 km od ujścia po prawej stronie znaleźliśmy  wymarzoną dla nas łączkę penę małych, białych, kwiatów. Nabraliśmy wody do prysznica turystycznego i rozbiliśmy namioty. Wieczorem kolacja, ognisko, piwko i gitarki.

Tego dnia nie spadłą na nas kropla deszczu, choć wydawało się, że deszcz tuż tuż. Przez cały wieczór oglądaliśmy piękne błyskawice pojawiające się na horyzoncie. Atrakcją dnia okazały się również dwa filmy nakręcone nowym cyfrakiem Torstena. Nadały one nowa jakość przechowywaniu wspomnień ze spływów – ech ta technika..... 

 

02.05 - niedziela  [30 km]

Ruszyliśmy wcześnie, bo ok. 11. Przed nami był najdłuższy, ok. 30 km odcinek trasy. Noteć jest dokładnie oznaczona słupkami kilometrowymi i mogliśmy sprawdzać ile zajęło nam przepłynięcie kolejnego kilometra. Rzeka płynie wzdłuż Puszczy Drawskiej aż do Drezdenka. Fajnie przepływa się pod mostami, niektóre są już nieużywane i stanowią pamiątkę przeszłości, gdy niedaleko przebiegała granica i szlaki komunikacyjne biegły tylko z północy na południe. Krajobrazowo Noteć zaskoczyła na plus. Spodziewaliśmy się łysego kanału, a rzeczywistość obdarowała nas nadzwyczajną wegetacją roślinna rozwiniętą nadzwyczaj bujnie. Co prawda Noteć nie jest obrośnięta na tym odcinku lasem ale dziki temu widoki wokół są przepiękne W Drezdenku z prawej strony za mostem przy pomoście zrobiliśmy postój i ekipa ruszyła idzie do sklepu na zakupy. Gdy odbijaliśmy od brzegu przepływająca  motorówka wzbudziła falę, która wdarła się nam do kajaków. Niestety operator motorówki za późno zwolnił bieg łodzi i fala ze sporym impetem przelała się przez burtę naszego składaka. Torsteny mieli więcej szczęścia, bo byli po drugiej stronie pomostu i cała moc skupiła się na nasJ. 5 km za Drezdenkiem Noteć odbija na południe i płynie wzdłuż łąk. Po obu stronach mijaliśmy wysokie drzewa obgryzione przez bobry. Pogoda zaczęła się psuć, zrobiło się chłodniej, zaczął wiać silny zachodni wiatr, ale nie padało. W Trzebiczu przepłynęliśmy pod ładnym mostem, a po bokach olśnił nas piękny  widok biegających po polu koni. Mijamy Trzebicz i płyniemy wzdłuż Puszczy Noteckiej. Po 1,5 godz. dopływamy do mostu na drodze 157 i zaczynamy rozglądać się za noclegiem. Znajdujemy miejsce  ok. 1,5 km za mostem po lewej stronie na łące analogicznej do tej z poprzedniego noclegu. Brzeg jest nieco niegościnny i dno pokrywa spory muł. Kilkakrotnie klnąc sążniście wyciągamy w końcu kajaki na brzeg. Nie ma problemu ze znalezieniem drewna na ognisko. Tej nocy mamy z Cypiem niezłą fazę na granie wesołych kawałków. Około północy naszym trelom zaczyna towarzyszyć lekki szum kropel deszczu uderzających o namioty, nie trwa to jednak zbyt długo. Dzięki operatywności Torstena na drugą kolację jemy ziemniaki z ogniska – tak pysznych ziemniaków nie jedliśmy już od dawna.

 

03.05 –poniedziałek [19 km]

 

Ranek powitał nasz szarym niebem. Z zapałem wcinamy śniadanko i zaczynamy zrzucać kajaki na wodę. Czynność tę przerywa jednak przepływająca barka. Widok niesamowity – rzeka, bowiem nie jest szeroka i wydaje się, że barka zajmuje ją całą. Cypis trochę panikuje, że fala wciągnie pod wodę Szuję siedzącego już w kajaku. Na szczęście jest bezpiecznie – barka majestatycznie przepływa obok nas i za chwilę jesteśmy wszyscy na wodzie. Otoczenie rzeki zmienia się nieznacznie, jest jednak wyraźnie szerzej.

Płynie się bardzo fajnie, ładne widoki. Po drodze postanowiliśmy sprawdzić w jakim czasie przepływamy 1 km. Normalnie zajmowało nam to 10 min. ale gdy naparliśmy na wiosła zabrało nam to 3 min i 56 sekund. Z obserwacji mapy można wywnioskować, że rzeka od Drezdenka powinna mieć charakter łąkowo-bagienny. Jednak brzegi są gęsto porośnięte krzewami i drzewami.

Do Santoka dopływamy w dość dobrym tempie. Z łodzi zaparkowanej na przystani w Santoku pozdrawiają nas inni wodniacy. Torsten proponuje zobaczyć ujście Noteci do Warty. Podpływamy i zaskakuje nas potęga Warty – to nie to, co Wisła, ale Warta sporą rzeką jest. Kilka fotek dla potomności i mozolnie wracamy 300 pod prąd do przystani w Santoku. Wychodzi słońce i robi się bezlitośnie ciepło. Wypakowujemy manele na brzeg i szybko zaczynamy składać kajaki. Robimy również mały popas – zjadamy resztki prowiantu. Wodniacy na łodzi robią grilla i zapach drażni nas niemiłosiernie. Za chwilę wodniacy nas wołają i wręczają siatkę, a w niej ..... cieplutka i pyszna kaszanka z grilla. Niesamowici ludzie. Rewanżujemy się im równie pysznym niemieckim winem. Uprzejmościom wydaje się nie być końca – za chwilę wędruje do nas kolejna siatka tym razem kurczak i kiełbaska. Dziękujemy załodze „Monisi, Gorzów Wielkopolski”.

Uli i Cypis idą na zakupy przed drogą, a Szuja udaje się po autko do pobliskiej zagrody. Po chwili ruszamy samochodem po autka Torstenów i Cypisa. W Osiecznie Cypis żegna się z Uli i Szujką, i rusza do Gdańska. Uli i Szuja wracają do Santoka i tak kończy się nasza przygoda.

 

 

Co dalej?

Nasze rzeki      Strona główna