Hawela (Havel)

1 – 4.05.2003 r.

Spływ odbył się w długi majowy weekend. Pogoda dopisała, jak na maj.

Trochę statystyki: w 4 dni przepłynęliśmy 102 km., 7 śluz z czego 3 automatyczne, 3 przewózki (przenoski tylko, że na przygotowanych wózkach na szynach). Żadnych innych przeszkód wymagających wysiadania z kajaka.

Załoga: Uli + Torsten, Madzia + Shuya, Olo (na jedyneczce).

Szlak jest bardzo malowniczy, woda i okolice bardzo czyste. Jednak rzeka jest kompletnie uregulowana i przypomina przez to kanał. Pierwszego dnia, ze względu na obecność w Parku Narodowym, bardzo uboga baza noclegowa, właściwie na każdym kroku tabliczka z zakazem rozbijania namiotów. Dalej bez większych problemów z biwakowaniem. Szlak bardzo dobrze oznakowany, szczególnie ujścia rzeki z jezior. Ludzie na szlaku wesoło się pozdrawiają. Żadnych zwalonych drzew, żadnych mostków i grodzeń rzeki przez małorolnych, dlatego rzeka do zarekomendowania na spływ wiosenny, gdzie niewskazane jest moczenie nóg, a szczególnie wskakiwanie do wody.

Dzień 1: Kratzeburg (=Käbelicksee) - Useriner See. 22 km.

Spotykamy się w Kratzeburgu na DB (czyli kolei), ze Szczecina to 2 godziny drogi łącznie z przekroczeniem granicy. Rozkłądamy sprzęt: 2 dwójeczki i jedyneczkę na początku jeziorka i w drogę. Duże fale, ale dajemy radę. Na końcu jeziorka wpływamy w małą rzeczkę (Havela jest wtedy jeszcze malutka) i kolejne jeziorko. Po wpłynięciu na Havelę i przepłynięciu ok. 200 m. okazuje się, że to koniec płynięcia. Rzeka , a właściwie starorzecze, jest tu rezerwatem i pływanie zabronione. Ale czeka nas wózek na torach po kolejce wąskotorowej i pchamy wózek ok. 500 m na wózku. Czegoś takiego jeszcze nie widziałem! Koniec trasy szynowej to początek jeziora. Tu nasze nogi spotykają się z lodowatą wodą. Płyniemy dalej. Wciąż na terenie Parku narodowego, tabliczki przypominają nam o zakazie biwakowania. Jeszcze raz spotykamy przenoskę a właściwie przewózkę. Nocujemy bardzo mocno znęczeni na campingu przy Useriner See. Dopływany już prawie po ciemku i może to właśnie ratuje nas przed koniecznością opłaty po 8 EUR od łebka.

Dzień 2: Useriner See - Wesenberg - Ellbogensee. Nocleg na dziko na cyplu Ellbogensee. 24 km.

Dzień zaczął się słonecznie, bardzo ładnie. Po dopłynięciu do końca jeziorka trafiamy na śluzę, niestety, śluzowanie odbyło się 40 min. Wcześniej, a następne o 16.00. Ilość ograniczona ze względu na limitowanie przepływu wody! Ale obok śluzy wózek do przewózek. NA trasie spotykamy dużą liczbę kajakarzy na canoe. Jest to bardzo modne teraz w Niemczech. Chyba na tym spływie nie spotkaliśmy nikogo na kajaku. Przed śluzą za Wesenbrgiem ekipa udaje się do sklepu a reszta parzy kawkę. Zaraz mamy już pierwsze śluzowanie na mechaniczny śluzach. (Nasze na Kanale Augustowskim są obsługiwane mięśniami ludzkimi). Na końcu Grosser Piepertsee brama przez którą wpływamy na Ellbogensee, gdzie znajdujemy miejsce na nocleg na cypelku. Pierwszy raz idzie w użycie turystyczny prysznic Moniki.

Dzień 3: Ellbogensee - Fürstenberg - śluza Zaaren. Nocleg na dziko na prawym brzegu przy km 37 oficjalnego kilometrażu, ok. 1 km przed śluzą. 35 km.

Rano wieje silny wiatr, co zapowiada zmianę pogody. Na szczęście wiatr wieje w plecy i końcówkę jez. Ellbogensee oraz Ziertsee i Roblinsee pokonujemy z Madzią na żaglach. Torsten z Uli mają zbyt duży żagiel i nie mogą go rozłożyć, bo boją się wywrotki. W Fürstenbergu śluzowanie. Zaczyna kropić deszcz. I będzie padać z krótszymi przerwami do popołudnia. Na Stolpsee sztorm, ale z Madzią dzielnie płyniemy na żagłach, momentami nawet robimy z kajaka 2-masztowiec. Dalej Havela jest już szeroka i ładne uregulowana. Płynie w pięknym lesie. Spotykamy łądne łodzie motorowe – prawdziwe małe domki. Sami się śluzujemy na samoobsługowej śluzie. 1 km. przed śluzą Zaaren znajdujemy fajne miejsce na nocleg.

Dzień 4: śluza Zaaren - Zehdenick. 21 km.

Rano ruszamy, bo musimy zdążyć na pociąg. Śluzowanie automatyczne i bardzo ładny odcinek rzeki. Od Marienthalu na wodzie jest już wszystko: motorówki, łodzie, żaglowce... A na obu brzegach ciekawie zagospodarowane tereny po DDR-owskich cegielniach. Do Zehdenick dopływamy przy pięknej pogodzie po południu, Torsten z Madzią jadą pociągiem po auta a Uli, Olo i ja zajmujemy się pakowaniem sprzętu.

Łącznie 102 km.

Dokładniejszy opis może kiedyś na stronach Torstena: http://www.riverweb.de

Zdjęcia Shui

Zdjęcia Torstena

Zdjęcia Uliczki

 

 

Co dalej?

Nasze rzeki

Strona główna