Spływ odbył się w majowy weekend.
Załoga: Gosia + Cypis, Torsten + Shuya
Przy planowaniu naszego spływu bardzo pomocny był opis trasy sporządzony przez Qbę ze szczecińskiego klubu Pluskon . Jego dokładny opis rzeki ma być dostępny w internecie. Spływ Radwią można zacząć, tak jak to czyni większość spływów na Jeziorze Żydowo, jednak odcinek aż do Jeziora Rosnowskiego jest dość uciążliwy ze względu na niski poziom wody oraz bardzo liczne przeszkody. Dla nas, pływających na składakach, nadawał się więc odcinek od Mostowa do Karlina.
Ludzie!!! Jeśli się wybieracie na Radew, szlak przetarty!!! Skoro my przepłynęliśmy na składakach, to i Ty możesz. A wszystkie przeszkody naturalne pokonaliśmy bez przenoszenia kajaków lądem.
Dzień zerowy 16.05.2003
Dotarliśmy po 22.00 do Mostowa w poszukiwaniu miejsca na nocleg. W normalnych warunkach szukalibyśmy czegoś „na dziko” bo miejsc wokół jeziora jest mnóstwo, ale że było już zupełnie ciemno, a poza tym byliśmy samochodem i mieliśmy ciężki sprzęt (kajaki) musieliśmy znaleźć coś blisko drogi. Jadąc z Kierunku od Koszalina, za mostem po skręcie w prawo znajduje się ośrodek Raj. Właściciel to cham i prostak o manierach pomocnika zastępcy młodszego szambonurka z popegieerowkiej oczyszczalni. Ceny, jakie nam zaoferował na nocleg były co najmniej śmieszne, wiec szybko się oddaliliśmy. Ceny: 6 zł. / osobę + 6 zł. za namiot + 6 zł. za samochód + 6 zł. za łazienkę + 6 zł. za prąd. Pana nie interesowało, że chodzi tylko o noc i tylko o kawał ziemi na namiot. Chciał koniecznie na nas zarobić, przy czym nie był o włos elastyczny. Po drugiej stronie mostu drugi ośrodek Czapla z właścicielem o zupełnie przeciwnym usposobieniu. To ile zapłaciliśmy niech pozostanie tajemnicą handlową, ale znacząco odbiegało od cen z drugiej strony jeziora. O ile ceny w Raju wynosiły 6 za wszystko, tu 5 i nie za wszystko... Ośrodek godny rekomendacji: Ośrodek Czapla w Mostowie, tel. (94) 3183049. Właściciel ma sporo kajaków i przyczepę do ich transportu. Kajaki są nowe, więc właściciel nie udostępnia ich na spływy w dół Radwi, lecz byłby w stanie odstąpić od swego stanowiska, o ile użytkownik zgodził się pokryć koszty ewentualnej naprawy w wypadku uszkodzenia kajaka. Gość naprawdę elastyczny. Czapla – polecam!
Dzień pierwszy: 17.05, Mostowo – Rosnowo – Niedalino – Wronie Gniazdo
Pierwsze 6 km to wąskie jeziorko z zalesionymi brzegami, fajnie się płynie popijając piwko. Sporo miejsc do rozbicia się na dziko. Lecz uwaga, wokół jezior utworzono jakiś park krajobrazowy i w nocy ktoś mógłby się przyczepić! Na koniec jeziora wioska Rosnowo, zaporą starorzecze. Nie płynęliśmy, bowiem wszyscy odradzają ze względu na bardzo liczne przeszkody i małą ilość wody. Kilkadziesiąt metrów dalej wejście na kanał, którym leniwie płynie się ok. 2-3 km. do elektrowni. Tu przenoska. Największa i najbardziej uciążliwa na trasie. Różnica poziomów wody to 16 m na bardzo krótkim odcinku. Plastikowe kajaki po prostu zsuwa się w dół po trawie. Składaki niestety trzeba nieść. Za to bardzo miły pracownik elektrowni, mieszkający w domu obok. Opowiedział nam o elektrowni i oprowadził po budynku. Prawdziwy pasjonat. Od niego dowiedzieliśmy się, że jesteśmy pierwszym spływem w tym sezonie. Marna pociecha, przyszło nam wyczyścić szlak.
Za elektrownią na rzece pojawiły się przeszkody w postaci zwalonych drzew. Wreszcie zaczęło coś się dziać! Kilka ostrych zakrętów i zaraz rzeka się poszerzyła i wkrótce stałą się jeziorem Hajka. Na końcu jeziora elektrownia i przenoska, po lewej stronie kilkadziesiąt metrów. Po przenosce rzeka płytsza ale do płynięcia, z powrotem przeszkody i zakręty, lecz niedługo rzeka znowu zwalnia przed kolejną przenoską w Niedalinie. Zapora dzieli wodę i powstają 2 ujścia, jedno napędza elektrownię a drugie młyn. Podobno należy przed przybiciem dowiedzieć się gdzie jest spuszczana woda. Wtedy należy przerzucać się na odnogę gdzie jest więcej wody. My tak nie zrobiliśmy, przeniesliśmy się na starorzecze (po lewej) a nie na kanał (po prawej). W cłej 30-m przenosce najgorsze wejście do wody. W wodzie duże głazy i przeciągamy pierwsze 100 m. Dalej już głębiej, a jeszcze dalej można płynąć już spokojnie, dochodzi z prawej kanał z dużą ilością wody. Za Niedalinem most, pod którym większe bystrze, lecz głęboko, uwaga znosi na łoziny po lewej! Zaczyna się bardzo ładny odcinek. Rzeka szeroka, szybki nurt, czasami przeszkody, które pokonujemy bez większych problemów. Niedługo dopływamy do większego zbiornika wodnego gdzie na końcu jest zastawka przy pstrągarni. Ostatnia, czwarta przenoska tego dnia. Najłatwiejsza tego dnia, znowu po lewej kilkanaście metrów. Za przenoską rzeka ma charakter bardziej łąkowy. Dużo zakrętów, szybki nurt. Za mostem we Wronim Gnieździe zaczynamy szukać miejsca na nocleg. W końcu o 18.45 znaleźliśmy nie najgorsze. Bardzo przydaje się turystyczny prysznic Moniki, napełniamy go siedząc jeszcze w kajaku. Wyjście z wody jest niestety zamulone i po wyciągnięciu kajaków na brzeg trzeba jeszcze się domyć. Wieczorem ognisko, piwko, przelotny deszcz po północy wygonił nas do namiotów.
Dzień drugi: 18.05, Trasa: Wronie Gniazdo – Nosowo – Żelimucha –
przedmieście Karlina
Po dość ciepłej nocy w porównaniu z poprzednią poranek okazał się bardzo ładny. Świeciło słońce i szybko osuszyło namioty po nocnym deszczu. Rano szybkie śniadanko i o 10.20 byliśmy już na wodzie. Obiecaliśmy, że dopłyniemy do przedmieść Karlina na 16, więc trzeba było się szybko wybrać.
Niedzielny odcinek można podzielić na 4 etapy, zupełnie różne pod względem stopnia trudności jak i otaczającej natury.
Pierwszy odcinek od noclegu w okolicach Wroniego Gniazda do mostu kolejowego na trasie Szczecin – Gdynia. Rzeka ma tu charakter łąkowy, częste meandry. W połowie tego odcinka wybudowano pstrągarnię, co zmusza nas do przenoski. Sugerujemy zrobić ją z prawej strony rzeki i przenieść się na kanał, który po kilkudziesięciu metrach łączy się znów z głównym korytem. Na kolejnym odcinku do Nosowa rzeka płynie głównie lasem, często meandruje. Zmienia również kierunek płynięcia na zachodni. Pojawiają się przeszkody, lecz ich pokonanie nie wymaga wysiadania z kajaka. Na koniec tego odcinka wpływamy do Nosowa gdzie czeka nas Wietnamka: łoziny z obu stron tak się rozrosły, że powstał zwarty monolit buszu. Na szczęście Torsten zabrał piłkę (do piłowania) i szybko udrożniliśmy przepływ. Za mostem zaczął się najcięższy odcinek spływu. Jest to jakiś park niedaleko jakiegoś pałacu. Rzeka płynie dziko wzdłuż gęstego lasu. Napotkany wędkarz sugerował nam byśmy lepiej kajaki przewieźli, bo drzewa są tak powalone, że nie da się przepłynąć. Nam się jednak udało, często trzeba było rękami poodrzucać mniejsze kawałki drzew, całe szczęście poziom wody był wysoki. Woda była zimna, lecz pomimo tego mocząc czasem nogi udało nam się jakoś szczęśliwie pokonać ten ciekawy technicznie odcinek. Był on uciążliwy szczególnie niedaleko Nosówka, im bliżej Żelimuchy, tym łatwiej. Ostatni odcinek od Żelimuchy do Karlina tu bułka z masłem. Można tu się już totalnie wyluzować, otworzyć piwko czy nogi położyć na burcie. Długie proste odcinki w malowniczej scenerii. Nieopodal słychać samochody na drodze Szczecin – Gdynia. Gdy mijamy mostek dla gazociągu, jest to dla nas info, że trzeba się teraz rozglądać, bo zaraz będzie zakręt rzeki, który jest zabezpieczony kamieniami i jest to dla nas dogodne miejsce do zakończenia spływu. Wcześniej sprawdziliśmy to miejsce i wiemy, że jest tu bardzo dogodny dojazd, bowiem nad rzeką znajduje się ośrodek wypoczynkowy. Jadąc od Karlina 1 km za miastem z lewej strony jest stacja benzynowa z motelem i placem zabaw dla dzieci. Dalej idąc w dół jest ośrodek i stadnina koni. Właściciele zgodzili się byśmy zakończyli tu nasz spływ i nawet wykorzystali ich paleniska i wiatę do zrobienia sobie grilla. Co niniejszym uczyniliśmy. Gdy dopłynęliśmy więc ok. 15.20 do naszego zakola rzeki zabezpieczonego dużymi kamieniami, dobiliśmy do brzegu i gdy wyciągaliśmy kajaki przyjechali Monika z Anią oraz moi znajomi Agnieszka, Magda i Rafał. Rafał zabrał Torstena i Cypisa po samochody, dziewczyny przygotowały grillo-obiad, a ja z Gonią zajęliśmy się kajakami. A gdy już wszystko poskładaliśmy nadszedł deszcz i ochłodzenie. Bardzo miło było po zakończonym spływie, pełni wrażeń najeść się i powspominać.
Pierwszego dnia przepłynęliśmy ok. 24 km, drugiego ok. 20 km. Można by płynąć dalej, aż do Karlina jeszcze jakieś 2 km, ale podobno nie warto.
Co dalej?